Znalezione w sieci
Tekst napisała Dorota Wiszniewska, która prowadzi stronę Witaj Słońce http://witajslonce.pl/ https://www.facebook.com/witajslonce/
GIMNASTYKA SŁOWIAŃSKA – CO TO?
Tej jesieni, wiedziona ciekawością, wzięłam udział w weekendowych warsztatach gimnastyki słowiańskiej dla kobiet. Dlaczego piszę o tym dopiero teraz? Chciałam poznać temat w praktyce trochę lepiej – by móc się do niego osobiście odnieść, a nie udawać wielce obeznaną po dwóch dniach spotkania z czymś, co było dla mnie zupełnie nowe.
Gimnastyka słowiańska jest starym, pochodzącym z czasów pogańskich holistycznym systemem pracy z ciałem i duchem, służącym zdrowiu i dobremu samopoczuciu i przeznaczonym wyłącznie dla płci pięknej. Nie będę jednak rozpisywać się, co to takiego, bo to zostało już napisane gdzie indziej i zaraz dowiecie się gdzie, natomiast skupię się na moich subiektywnych odczuciach.
Od czasu tych warsztatów ćwiczę prawie codziennie po kilka minut dziennie – trochę z ciekawości, trochę wiedziona intuicją. Nie jest to może jakiś nadludzki wysiłek i bezgraniczne oddanie, ale jest to dość, by zatrzeć pierwsze, dość dramatyczne wrażenie, jakie wyniosłam z warsztatów.
SŁOWIAŃSKA JOGA?
Słyszałam takie porównanie, ale na początek powiedzmy sobie wprost – TO NIE JEST JOGA. To tak, jakby mówić, że oberek to taka polska salsa. Nie!
Gimnastyka tak jak i joga jest formą pracy z ciałem i energią, ale na wskroś inną. Wspólna jest chyba tylko konieczność posiadania ciała, by móc ćwiczyć. Z tym, że joga została stworzona przede wszystkim dla ciała męskiego (mimo niekwestionowanych zalet praktyki jogi dla kobiet), a gimnastyka słowiańska – dla ciała żeńskiego.
Gimnastyka słowiańska i joga nie bardzo sprawdzają się jako zamienniki, bo działają zupełnie inaczej – sprawdziłam to, przez około miesiąc ćwicząc samą gimnastykę i jednak bardzo wtedy się za jogą stęskniłam, gdyż daje mi ona coś, czego nie da mi nic innego i koniec Natomiast bardzo dobrze można jedną formę uzupełnić drugą, lub jeśli jedna z nich do nas nie przemawia – to nie wyklucza, że zakochamy się w drugiej i wciąż warto spróbować.
Tyle porównania, bo tak poza tym to naprawdę inna bajka i nie chcę wpaść w jakieś zbędne dywagacje, co lepsze. Sprawdź sama, co bardziej do ciebie przemówi.
CZY TO NAPRAWDĘ DZIAŁA?
Jako, że ostatnio moda na słowiańskość zatacza coraz szersze kręgi i niedługo wszystkie będziemy chodzić w ludowych chustach (chodzę i ja) i długich spódnicach (a jakże!), dotarły do mnie również i sceptyczne głosy, że bankowo ta gimnastyka to wytwór tejże mody i ktoś tam ją sobie wymyślił w zaciszu domowym, by trzaskać na niej kasę. Bo jeśli nie stąd, to skąd się to w ogóle nagle wzięło? Wszak wiedza na temat naszej historii i kultury z czasów pogańskich jest praktycznie nieznana i ogólnie panująca opinia jest taka, że tej kultury nie było, albo że wiedza o niej przepadła i jest nie do odzyskania.
Okazało się jednak, że tak, jak i u nas elementy tej starodawnej kultury wciąż pozostały w postaci na przykład tradycji i przekazywanych kolejnym pokoleniom zwyczajów, żywszych i bardziej celebrowanych na wsiach, tak i w innych pobliskich rejonach geograficznych zachowały się różne inne zwyczaje. Na przykład na białoruskich wsiach mieszkają stare kobiety, które znają i przekazują innym kobietom stary, tajemniczy system 27 prostych ćwiczeń fizycznych, który każdą kobietę zachowuje w zdrowiu i dobrej energii.
Owe kobiety zostały odnalezione i na tyle przemaglowane naukowo, że cały ten system wyszedł na światło dzienne, w takiej formie, że można przekazywać go dalej na szerszą skalę wszystkim zainteresowanym, nawet tym, których nigdy wiatr nie zawiał na żadną białoruską wieś.
(Podobno temat jest/był znany także mężczyznom – może i dla nich znalazłby się podobny zestaw ćwiczeń?)
Jeśli temat zainteresował was tak samo jak mnie, polecam wam gorąco strony, gdzie można poczytać na ten temat trochę więcej: bloga Blowminder, gdzie przeczytacie bardzo merytoryczny artykuł na temat gimnastyki, i bloga Treborok, zawierającego tłumaczenia fragmentów książki o gimnastyce, dostępnej w całości po białorusku.
To chyba już cała teoria. Ale pozostaje jeszcze – albo przede wszystkim – praktyka.
A jeśli chodzi o praktykę, to wśród ćwiczących kobiet można znaleźć naprawdę wiele takich, które dają stuprocentowe świadectwo, że gimnastyka działa. Że coś zmienia. I że warto. “Można znaleźć”, czyli znalazłam. Poznałam osobiście. I wierzę im.
Co prawda sama (jeszcze?) nie mogę pochwalić się zmieniającym życie doświadczeniem w tej gimnastyce, ale to, co mam na koncie, wystarczy, by zachować moją otwartość i ciekawość w temacie – gdyż już się przekonałam nie raz, że to, że czegoś nie rozumiem, wcale nie musi znaczyć, że tego nie ma
CO DAJE GIMNASTYKA SŁOWIAŃSKA?
KOBIECOŚĆ
Gimnastyka budzi zupełnie nową jakość kobiecości. Taką kobiecość, której zupełnie wszystko jedno, czy masz pomalowane paznokcie, ale spogląda na ciebie z żywym błyskiem w oku, z jasnym uśmiechem i z tą dobrze uziemioną, dobrze usadowioną w rzeczywistości postawą ciała. Ta kobiecość jest cielesna, silna i mądra w pierwotny i intuicyjny sposób. Każda praktykująca tę gimnastykę kobieta, którą poznałam, ma w sobie tę samą charakterystyczną cechę.
To tak subtelne, że właściwie trudno to wytłumaczyć słowami, ale jeśli interesuje cię choć trochę duchowa strona kobiecości, ta wewnętrzna, dzika, biegająca z wilkami, śmiejąca się i płacząca z głębi serca, seksualna, potężna i mądra; jeśli kiedykolwiek słyszałaś ten śpiewny, pierwotny zew natury, podszeptujący ci działanie ku własnej wolności i sile, na przekór ugrzecznionemu, zalęknionemu i zawstydzonemu wizerunkowi kobiety obecnemu w kulturze nam panującej – albo jeśli chcesz go usłyszeć – to jest to jedna z dróg, które mogą cię tam zaprowadzić.
Praktyka w kobiecej grupie daje też ożywczą energię przebywania wśród świadomych, fajnych kobiet o otwartych umysłach i sercach, co bywa zupełnie nowe, a czasem bardzo potrzebne
KONTAKT Z CIAŁEM
Choć gimnastyka słowiańska aktywuje, wzmacnia i rozciąga partie całego ciała, to bardzo mocno pracuje przede wszystkim z mięśniami brzucha, miednicy i lędźwi – czyli od pasa w dół. Choć po latach jogi myślałam, że wszystkie moje mięśnie zostały już obudzone, to NIE. Nadal są takie, których nie znałam wcześniej. I wszystkie zgadnijcie gdzie? Od pasa w dół, oczywiście.
Nie muszę chyba dodawać, jak cudownie, choć zarazem niewygodnie jest uruchomić te mięśnie. I jakie jest to potrzebne, by odnowić kontakt z własnym ciałem w świecie, w którym dolne pół ciała nie istnieje, jest brzydkie, wstydliwe i w ogóle przyznanie się do niego jest oznaką wyuzdania i perwersji. Tymczasem ono ISTNIEJE i jeszcze do tego jest mega piękne i zajebiste!
Na marginesie… Nie macie wrażenia, że wiele chorób i problemów ma swój początek właśnie w wyparciu się własnego ciała?
ZDROWY BRZUCH
W czasie ćwiczeń uczysz się puszczać brzuch luźno i nim oddychać. Po pewnym czasie brzuch staje się swobodny i oddychający na co dzień.
“Ale jak to??” – zapytasz – “przecież co z moim kaloryferkiem, co z tymi wszystkimi godzinami na siłowni? Nie chcę mieć znów wielkiego brzucha!”
Kochana, o fatalnych zdrowotnych skutkach wciągania i męczenia brzucha pisałam już tutaj, a teraz dodam tylko jeszcze, że od tej pory moje podejrzenia potwierdziła też wiedza z dziedziny psychologii i bioenergetyki, a teraz jeszcze gimnastyka słowiańska.
Brzuch, żeby był zdrowy MUSI BYĆ SWOBODNY i MUSISZ NIM ODDYCHAĆ. I wcale nie będzie wtedy jakiś zwisający i straszny. Twój brzuch będzie kobiecy, seksowny i kochany, a Ty odkryjesz, że masz w nim potężną moc, od której będziesz odcięta, dopóki będziesz go krępować, ukrywać i na siłę zmieniać.
Kobiety ćwiczące dłużej gimnastykę podkreślają również jej cudowny wpływ na kobiece przypadłości – likwiduje bóle menstruacyjne, reguluje cykl i ogólnie uzdrawia nas od tej strony!
WYGODA
Gimnastyka słowiańska nie zabiera dużo czasu. Nie musisz też zastanawiać się, co ćwiczyć, wymyślać sekwencji i szukać inspiracji w internecie. Możesz odpalić swoją ulubioną folkową muzykę (najlepiej Annutara!), zanurzyć się w słowiańskości i ćwiczyć bez namysłu, z doskonałą pewnością, że dajesz sobie wszystko, co potrzebne.
A to dlatego, że zawsze masz do zrobienia tylko ten sam zestaw tych samych siedmiu ćwiczeń, wyliczony na podstawie twojej daty urodzenia. A jak nie masz czasu, to właściwie możesz zrobić jedno ćwiczenie, rodowe, czyli to najważniejsze.
Wszystko zajmie ci tak z 15 minut dziennie – chyba, że chcesz więcej.
ACH, MĘŻCZYŹNI
Nie wiem, czy to przez gimnastykę, czy to wszechświat podrzuca mi takie synchroniczności dla draki, a pewnie można by to też jakoś psychologicznie wytłumaczyć moją nagle zwiększoną pewnością siebie – ale praktycznie od razu, kiedy zaczęłam ćwiczyć, i to tylko te siedem ćwiczeń dziennie, więc naprawdę nic wielkiego, nagle zadziały się jakieś niesłychane rzeczy z facetami.
Nie chcę, by to zabrzmiało narcystycznie, bo daleko mi do takiej postawy, ale (naprawdę się to wydarza) – kiedy idę, mężczyźni zaczepiają mnie na ulicy i pytają, czy się z nimi nie umówię; a zważywszy, że przez ostatnie cztery lata nikt mi takiej propozycji nie złożył, trudno się takim wydarzeniom nie dziwić!
Gimnastyka słowiańska jest określana jako “gimnastyka czarownic” i jest taka szkoła, która uznaje ją jako sposób na przyciągnięcie mężczyzn; co prawda jest też szkoła, która twierdzi, że to wcale nie o to chodzi, ale ja wam mówię, moje drogie czarownice – ćwiczcie to!
CZY GIMNASTYKA MA JAKIEŚ CIEMNIEJSZE STRONY?
Trochę mi przeszkadza, że nie ma nic do poczytania na ten temat. To znaczy jest – te strony, które podałam, i jedna książka po białorusku, bo na polski przekład jak na razie się nie natknęłam. W porównaniu z gruntowną, wyczerpującą i ogólnodostępną wiedzą na temat anatomii, psychologii i filozofii w jodze trochę pozostawia to we mnie niedosyt. Doświadczanie jest kluczowe i nic go nie zastąpi – ale moja dociekliwość domaga się także zaspokojenia potrzeby wiedzy.
Druga sprawa – która nie jest właściwie minusem, a jakby na to odpowiednio spojrzeć, to nawet jest wielkim plusem, ale nie należy do przyjemności i z pewnością nie tego się spodziewasz, wstępując na tak entuzjastycznie przedstawianą drogę ku spełnionej kobiecości – to usuwanie tych blokad i cieni, które nieuświadomione, mącą nam w życiu, burzą harmonię i odcinają od samych siebie. Może być to… intensywne.
Ćwicząc gimnastykę słowiańską pracujesz z partiami ciała, które do tej pory były latami zamrożone i spętane – i zapewniam cię, że fitness ci ich nie odblokuje – a w nich zamrożone zostały też różne powypierane przez ciebie uczucia, emocje i wspomnienia. Irytacje, lęki, frustracje, nieufności, bóle i różne inne zupełnie nieprzyjemne rzeczy. I to wszystko, poruszone, może wyjść. Właściwie jeśli jest, to powinno, a nawet musi.
W moim przypadku zaczęło wychodzić na tyle szybko, że omal nie zwaliło z nóg biednej instruktorki (dziękuję!).
A mnie otworzyło drzwi do takiego pokoju wewnątrz siebie, w którym dawno nie byłam, i który dawno nie był sprzątany, bo długo o nim nie pamiętałam, a pakowałam tam latami różne niechciane sprzęty. W końcu wyglądał już jak jedna wielka zagracona i nieczynna piwnica, do której naprawdę należy pilnie zatrudnić ekipę sprzątającą, ale dostęp do niej ma tylko jedna osoba, mianowicie ja. Więc czeka mnie dużo pracy.
Od tej pory sprzątam. I w sumie – dobrze się stało.
Tym z was, które mogą mieć z tym również problem, radzę dużo delikatności i miłości w praktyce.
KONIEC KOŃCÓW – ZACHĘCAM, BYŚCIE SPRÓBOWAŁY.
Twoje ciało jest cenne, Ty jesteś cenna, i zasługujesz, żeby zająć się sobą najlepiej, jak to możliwe
Słyszałyście o tej gimnastyce? A może macie własne doświadczenia w tym temacie?