Moja historia z Hashimoto

You are currently viewing Moja historia z Hashimoto

Długo powstrzymywałam się przed napisaniem postu o tej chorobie. Zdecydowałam się podjąć to wyzwanie, które już od dawna zaprzątało mi głowę. Tak więc jestem instruktorką GSK i stwierdzono u mnie #hashimoto. Niedawno jedna z instruktorek pochwaliła się, że przyszła do niej osoba za poradą endokrynolożki.

Kim jestem i co to ma wspólnego z hashimoto? Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie była bardzo błacha, ale też bardzo złożona. Tak bardzo złożona, że dopiero niedawno doszłam do sedna sprawy. Uzdrowienie polega właśnie na tym, by zdać sobie sprawę z tego, dlaczego jestem chora. Właściwie to nie lubię tego stwierdzenia ,,jestem chora” Ja uważam, że jestem zdrowa, jestem wdzięczna, że moja tarczyca, a właściwie całe moje ciało zaczęło krzyczeć. Inaczej bym go nie usłyszała.

Już jako dziecko nie zawsze byłam ,,w ciele”- moja świadomość po prostu ulatywała gdzieś w eter. Pewnie to, co tu piszę jest dla Ciebie szarlataństwem, ale ja uważam, że wiele dzieci ma podobne problemy przez to, że oczekuje się od nich nie bycia sobą, czyli nie bycia w ciele. Czucie własnego ja jest nieodpowiednie, bo nie odpowiada wymogom systemu. ,,Bądź grzeczna”, ,,wstydź się” (często słyszałam ,,wstydź się Boga”) itp. itd….

I tak dorastając, dotarłam do punktu krytycznego, gdzie moje marzenia zostały zdeptane. Męczyłam się w związku, który był żaden. Niby nic. Wspaniały mężczyzna! Będąc kobietą powinnaś to i tamto. Zaszłam w ciążę z nadzięją, że moje życie ot magicznie się zmieni. Byłam jednak dwoma osobami na raz i ta druga ja w środku (pełna emocji, fantazji, chęci życia, kreatywna i beztroska) zaczynała się dobijać do mojego ciała: wcale nic nie musisz! Wcale nie ,,powinnaś”! Nie słuchaj ich, tylko siebie!”

Poroniłam. Wiem, że dla wielu to tragedia, ale dla mnie było to doświadczenie nowej mnie, ale był to tylko początek drogi. Moje ciało dręczone latami, by tylko nie dopuścić do głosu prawdziwej mnie było pozbawione energii. Stwierdzono u mnie hashi. Mimo znaku, że mogę być wolna, leżałam teraz na łóżku i nie mogłam się podnieść. Mięśnie reagowały bólem na każdy kontakt z innym człowiekiem. Ciągle tkwiłam w nieudanym związku.

Któregoś razu szukając uzdrowienia stwierdziłam, że nie mogę tak dłużej i wkurzyłam się na obecny stan. Zaczęłam wychodzić na spacery i zmuszać się do truchtu – minuta męczarni raz na dwa dni. Bywało różnie. Czasem się poddawałam. Gdy odkryłam GSK, to zaczęłam ćwiczyć własny zestaw co drugi dzień. O dziwo było to na moje możliwości. Jeden dzień ćwiczyłam zestaw, a drugi byłam obolałym flakiem. Nie miałam innego kierunku. Widziałam, że mimo tego, że na drugi dzień jestem totalnie zmęczona, to z dnia na dzień mam więcej energii. Po około roku zaczęłam robić własną muzykę, rzuciłam faceta, zakochałam się (byłam przekonana, że jestem oziębła seksualnie i że tak już pozostanie). Dostałam super dawkę energii i przestałam brać leki (nie polecam). Od razu pojawiły się wole, więc wróciłam szybko do leków.

Minęły dwa lata (jakoś tak około) bywa, że jestem flakiem, ale znam swoje ciało i wiem dlaczego tak jest. Umiem pracować nad relacjami z ludźmi, umiem współpracować, ufam sobie. Odmawiam spotkania, jeżeli nie mam czasu na zrobienie sobie obiadu. Poprawiła się moja koncentracja i jestem stabilniejsza emocjonalnie. Rzuciłam alkohol i papierosy ot tak, bo moje połączenie z ciałem jest realne. Nadal jestem w procesie. Nadal biorę eutyrox. Lekarze mówią, że tabletki się bierze dożywotnio, ale ja zawsze na to macham ręką, bo czuję, że uzdrowienie nadchodzi. Po prostu to wiem!

Hashimoto można wyleczyć dietą, ale jak chcesz zmienić dietę, jeżeli nie masz połączenia ze swoim ciałem? To gimnastyka nauczyła mnie, kiedy biorę na siebie za dużo albo jakie substancje mi nie pomagają w procesie zdrowienia. Podejmuje decyzję i po prostu działam. Mam wokół siebie wspaniałych ludzi, bo na to zasługuję. Nie muszę wszystkim wyliczać jakie to oni mają zaburzenia (tak było wcześniej). Jestem bezpieczna.

Czuję się bardzo wdzięczna za wsparcie od tylu wspaniałych kobiet, którymi współpracuję! ❤

P.S.- teraz bywa, że nie ćwiczę przez tydzień, bo nie muszę 🙂 GSK to bardziej filozofia życia niż sport. Gram na bębnach i myślę o kolejnych składnikach ćwiczeń tj. ,,wyciągnij kręgosłup” i tak idąc przez miasto otwieram klatkę piersiową. Na tym polega GSK – na zauważeniu siebie.

Opowiadała Marta Skraburska

Dodaj komentarz